Giant ATX 990 – nieodzowny partner sukcesów Johna Tomaca
W 1996 roku, u szczytu złotej ery MTB, największą gwiazdą tej dyscypliny na planecie ziemi był amerykański mistrz – John Tomac. W tamtym okresie jego najpotężniejszą bronią był kultowy żółty Giant ATX 990 wyposażony w wyłącznie to co najlepsze na tamte czasy.
Większość rowerów biorących udział w Pucharze Świata to prototypy, a jeśli kiedykolwiek trafiały do sprzedaży to ich liczba produkcyjna często ograniczała się do zaledwie garstki. W związku z tym niezwykle rzadko można było zobaczyć te rowery na żywo, zamiast tego często były tylko marzeniami, do których wszyscy śliniliśmy się w czasopismach.
Lata 90. były niezwykle ekscytującym okresem w sporcie MTB, ponieważ projekty rowerów górskich i technologia komponentów szybko i radykalnie ewoluowały. To, co jednego dnia było „fajne i nowatorskie”, często znikało następnego, zastąpione koncepcjami, które posunęły granice projektowania jeszcze dalej. Bez wątpienia był to czas prób i błędów dla producentów rowerów, którzy ścigali sukces wyścigowy i ostatecznie udział w rynku. Projekty, które się nie powiodły, umarły, a pomysły, które się sprawdziły, przetrwały. I tak z biegiem lat projekty rowerów ewoluowały, aby stać się mniej skandaliczne, ponieważ niektóre projekty stały się sprawdzone, bardziej niezawodne i ostatecznie bardziej wyrafinowane.
Giant zawsze był w czołówce badań i rozwoju rowerów górskich. ATX 990, którym wspomniany John Tomac się ścigał, stał się jednym z najbardziej wpływowych rowerów górskich wszech czasów.
GIANT ATX 990 z roku 1996
W pierwszym wydaniu tego roweru spawana metodą TIG rama ze stopu została ozdobiona mieszanką napędu Shimano LX, obręczami Mavic 220, widelcami Judy XC i tylnym amortyzatorem RockShox Coupe Deluxe. Jak na tamte czasy była to dobra konstrukcja.
Dopiero gdy dojdziesz do felg i hamulców, naprawdę jesteś zachwycony szalonymi pomysłami tamtych czasów. Pierwotnie rower był sprzedawany ze standardowymi hamulcami v. Były one mniej więcej tak skuteczne, jak… no po prostu nie były skuteczne. Jakie było rozwiązanie? Cóż, tarcze jeszcze nie zostały wynalezione, więc kolejna najlepsza rzecz, hydrauliczne hamulce szczękowe Magura HS-22 A.K.A. „Kruszarki do felg”. System, w którym po każdej stronie obręczy umieszczono dwa hydraulicznie uruchamiane tłoki, które zaciskały obręcz za pomocą podkładek. Trafnie nazwany, ponieważ hamulce nieuchronnie przecierają felgi i pod ogromnym naciskiem zmiażdżą felgę.
Wszyscy widzieli tę wadę; jednak moc była potrzebna, aby zachować jakąś formę bezpieczeństwa. Obręcze z powłoką ceramiczną były jedynym rozwiązaniem, jeśli chodzi o integralność ścian bocznych i przyczepność hamulców. Powłoka zewnętrzna pozwoliła na inną teksturę hamowania, lepsze zarządzanie ciepłem i dodatkową wytrzymałość, aby w jak największym stopniu zapobiec zgnieceniu obręczy.
Szczerze mówiąc osoby, które miały okazję jeździć prawdziwymi superrowerami mogą mieć wrażenia, że będą rozczarowane podróżą na 990tce. Jednak gwarantujemy, że ku waszemu całkowitemu zaskoczeniu będziecie absolutnie zachwyceni tym, jak sprawuje się ten rower. Oczywiście nie jest tak zaawansowany jak nowy rower enduro, ale chciał być. Kiedy spojrzysz w dół na to maleńkie 26-calowe koło, wiesz, że czeka cię szalona jazda. Pierwszy zakręt od razu przypomni ci, jak zwinne były te koła, ale także, jak łatwo było na nich skręcać zbyt mocno. Zawieszenie w połączeniu z dziwnie stabilną geometrią oznaczało, że ten rower uwielbiał podążać za podłożem i zapewniał poczucie pewności po najechaniu na prostą.
W tamtych czasach wciąż uczyliśmy się o zawieszeniu, ale technologia wyniosła nas na wyżyny: GT wypuściło STS-DH, Rock Shox przyniósł swoją wyjątkową serię Judy, RST przyszedł z szarymi widelcami Hi5, a Marzocchi zdmuchnął pojedynczy zacisk Bomber Z1.